sobota, 26 marca 2016

Teraz albo nigdy. Powrót

Teraz albo nigdy - te właśnie słowa przyszły mi na myśl na chwilę przed tym, jak odpaliłam komputer i zaczęłam pisanie posta po kilkumiesięcznej przerwie...

Przejdę do samego początku problemu, który pojawił się jakiś czas temu. Około pół roku temu nieco bardziej zaangażowałam się w prowadzenie na Facebooku strony dotyczącej mojego bloga. Jako, że dodawałam coraz częściej i pokazywałam, jaka jestem oraz, że to, co robię, jest moją pasją, zainteresowanie stroną rosło... I szczerze mówiąc - tego oczekiwałam, chciałam dzielić się energią oraz w pewnym sensie inspirować (?) (- możliwe, że użyłam słowa na wyrost, jednak czułam, że w jakimś stopniu dla kogoś mogę być właśnie inspiracją😉). Otrzymywałam wiele wiadomości z pytaniami, prośbami o porady i zawsze z chęcią szukałam rozwiązania dla osób, które zwracały się do mnie z problemami. Dzięki temu czułam się ważna - ktoś zupełnie obcy na tyle potrafił mi zaufać, żeby stwierdzić, że moja rada pomoże jemu je zwalczyć. To wszystko sprawiało, że sama czerpałam ogromną motywację...❤️

Jednak było coś, co mnie wewnętrznie blokowało. Od początku prowadzenia bloga, chciałam, aby jak najmniej znajomych o nim wiedziało. Nie potrafię powiedzieć, czy chodziło o wstyd, czy o coś innego. Po prostu było mi głupio. Bałam się, że niektórzy potraktują to jako wyraz wyniosłości, co przecież w ogóle nie miało nic wspólnego z moją działalnością. Jak napisałam wcześniej - głównym założeniem było dzielenie się pasją z czytelnikami. Z czasem jednak więcej znajomych dowiadywało się o stronie, ten powiedział temu, ten tamtemu... I tak jak wiele osób wspierało mnie, śledziło posty czy nawet zwracało się z problemami, tak znalazły się też osoby, które niezupełnie rozumiały moje prowadzenie strony...

Na początku nie zwracałam na to uwagi i śmiałam się, bo zwykle tak reaguję. Z czasem zaczęło mnie to nieco przytłaczać, co odbiło się na coraz rzadszym pisaniu, następnie na tym, że coraz mniej ukazywałam własne emocje w postach, starałam się przekazywać jakieś informacje bez nadmiernego okazywania uczuć, aż ostatecznie przestałam prowadzić stronę... Zostawiłam ją z obietnicą programów treningowych i przestałam na nią wchodzić... Tak nagle, z dnia na dzień.

Brakowało mi pisania i wiele razy miałam momenty, kiedy myślałam sobie, że zaraz wejdę, dodam zdjęcie i napiszę kilka słów, jednak kończyło się jedynie na chęciach. 

Gdy rozmawiałam o tym z kilkoma bliskimi mi osobami, radziły robić to, co sprawiało mi radość oraz aby nie patrzyć na to, co pomyślą inni. W końcu zawsze znajdzie się ktoś, komu może się to nie spodobać i będzie miał w pełni prawo do własnej opinii i nie ma w tym nic złego.

Po prostu moje spotkania z krytyką w tym przypadku były dla mnie trudne. Powiedziałam sobie, że potrzebuję przerwy i rzeczywiście taką przerwę zrobiłam. Jednak jak długo miała trwać, nie wiedziałam...

Po tym czasie zrozumiałam, że nie powinnam patrzyć na nieprzychylne zdania innych, tylko robić to, dzięki czemu czuję się spełniona i wiem, że jestem sobą. Mam zawsze być sobą bez względu na to, czy ktoś to zaakceptuje, czy też nie. Postanowiłam tę zasadę wcielić we własne życie. 

I tak odchodząc od wymówek i szukania lepszego momentu, wybrałam właśnie teraz. Jest 10 sierpnia 2015 roku, godzina 23:30, a ja oficjalnie oznajmiam, że teraz albo nigdy i wybieram opcję "teraz"...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz